Wyspa Buchau

Wyspa Buchau

Dzisiaj następna wycieczka z cyklu: tak blisko, a tak daleko. Nad Staffelsee byliśmy już tyle razy, że nie sposób zliczyć. Niby znamy dobrze, ale nigdy jeszcze nie dotarliśmy na jedną (z kilu!) wysepek, a która zawsze mnie kusiła: Buchau. Na całej wyspie jest pole campingowe, jedna knajpa i to tyle.

Dostać tam miejsce do spania jest relatywnie ciężko: trzeba rezerwować tygodnie przed nie wiedząc nawet czy pogoda będzie się nadawała do spania pod namiotem. Ale zawsze można podpłynąć stateczkiem i spędzić tam dzień.

Tak też zrobiliśmy i popłynęliśmy pierwszym promem o 10, żeby ominąć upał i dzikie tłumy.

Ku naszemu zdziwieniu wyspą okazała się bardzo spokojna. Tłumów nie stwierdzono ;)

Nad samą linią brzegową stoją na drewnianych platformach namioty „na stałe“, pewnie wynajmowane na lata, może nawet pokolenia. Jest kilka dojść do wody niezabudowanych, ale też bez cienia, więc trochę musieliśmy szukać dogodnego miejsca dla nas. Udało się przy jedej zatoczce, nad którą stały dwa „stałe“ namioty, na szczęście w obu akurat nikt nie mieszkał. Miejsce idealne, bo z cieniem i tak schowane od strony wyspy, że nikt już do nas nie dołączył i cała plaża była dla nas.

No i zaczęło się plażowanie i pływanie. Dno jeziora akurat było kamieniste, więc średnio przyjemne, ale woda wspaniała! Nie ma to jak popływać sobie z widokami na Alpy.

Przepływało obok nas bardzo dużo kaczek i innego ptactwa, ludzie w łódeczkach, ale chyba najdziwniejszy był facet z plecakiem na desce.

Już drugi raz w tym tygodniu przydał się nam grill podarowany nam przez Szyszke. Grillowaliśmy wszystko, nawet arbuza.

W końcu dzieciom się znudziło i popłynęliśmy z powrotem

Ale to nie koniec wycieczki, bo zainteresowało mnie jeszcze inne miejsce i podjechaliśmy chwilkę nad Kochelsee, do Schlehdorf.

Jest tam dawny klasztor, w zasadzie cały kompleks klasztorny, a w dawnych zabudowaniach gospodarczych (w szopie?) jest bardzo klimatyczna kawiarenka.

Bardzo ciekawił mnie też kościół, bo wiele lat był remontowany i w końcu można było do niego wejść. Akurat w środku przewodnik opowiadal historię miejsca i okazało się, że po pierwsze jest bardzo stare (klasztor istnieje tam od ok 800 roku!), a po drugie, to pierwszym opatem klasztoru (wtedy znajdował się jeszcze w Scharnitz, ale spłonął) był tam Arbeo, późniejszy piąty z kolei chyba biskup Freising. Arbeo załozyl tez klasztory w Schäftlarn i nad Schliersee, bibliotekę we Freising i jest uznawany za pierwsuego niemieckiego pisarza. Eh, kiedyś to były czasy. Make Freising gerat again!