Tokio - Fuji

Tokio - Fuji

Co za dzień! Zaczęło się jeszcze przed świtem: około 4 nad ranem Maciek wyszedł do toalety, a tym czasie drzwi do pokoju automatycznie się zamknęły. Maciek wraca, my próbujemy od środka otworzyć, a tu nic. Wszystko się zablokowało, przestało działać i ani wyjść, ani wejść. Coś tam próbowaliśmy dłubać przy zamku wieszakiem, nożem, na zewnątrz coś tam Maciej robił, a później Chińczycy z pokoju obok, bo ich to zamieszanie obudziło. Właściciel nie reagował, nie zostało nic innego niż wyłamać drzwi 🫣

Przy śniadaniu niespodzianka, bo okazało się, że rybki, które kupiliśmy są słodkie, ale dobre!

Po śniadaniu Krzysiek poszedł po wypożyczone auto. Przejechaliśmy kilka minut, a tam policja na sygnale za nami 🫣 Okazało się, że był zakaz skrętu w prawo, a my skręciliśmy. Ciezko było się rozeznać co z tej rozmowy z policja wyjdzie, bo z jednej strony byli bardzo mili, z drugiej ale wiadomo, że super przestrzegają prawa. No to pewnie mandat spory będzie. Ale gadają, sprawdzają dokumenty, tłumaczenie prawa jazdy i mówią, że chyba na takim nie możemy jeździć po Japonii. No to myślę sobie, że nam zabronią dalej jechać i tyle będzie z naszych wakacji 😵‍💫 Gdzieś tam dzwonili, gadali miedzy soba, coś w książce sprawdzali i w końcu powiedzieli, żeby uważać jak się jeździ i puścili wolno 😀

Przejazd przez centrum Tokio to też nie lada wyczyn, zwłaszcza, że ruch był spory, w zasadzie na całej trasie.

Dosyć długo zajął nam dokąd do miasteczka pod Fuji i już wszyscy byli głodni. Pierwsza stacja: supermarket. Mają masę gotowy dań: kotletów, kurczaków, ogromnych zastawów sushi, zup i wszelakich przystawek, które kupuje się na chybił-trafił.

Szybki quiz. Na zdjęciu poniżej to:

A. Guma do żucia

B. Serek

C. Przyprawa do zupy

D. Herbatka rozpuszczalna 

Rozwiązanie zagadki na końcu wpisu

Fajna sprawa, że chyba we wszystkich supermarketach są kuchenki mikrofalowe, więc podgrzaliśmy to wszystko i podjechaliśmy nad jezioro na piknik. Miało być widać stamtąd górę Fuji, ale za dużo chmur się kłębiło, trzeba było uruchomić wyobraźnię 😉

Mamy znowu spanie w tradycyjnym domu japońskim: spanie na matach tatami, przesuwane drzwi z papieru, jedzenie przy niskim stoliku i toaleta, która się cieszy na twój widok.

0:00
/0:09

Wieczorem wyszliśmy na miasto, bo chmury zaczęły ustępować i co raz bardziej odsłaniała się góra Fuji. I w końcu jest! To jest niesamowite, że można ją zobaczyć ze środka miasta.

Trochę się powłóczyliśmy po uliczkach i jak zwykle na takich wyprawach trafiliśmy na bardzo lokalny festyn. Nie byliśmy do końca pewni, czy to jakaś impreza zakładowa, czy co, ale pani do nas podeszła i zaprosiła, powiedziała, że rozdają jedzenie za darmo. No to jak nie brać! Zostaliśmy poczęstowani czymś. Myślałam, że to ryba, ale to była galaretka z lekko rybim smakiem, polana sosem bardzo słonym i bardzo słodkim.

Poszliśmy dalej i tam pan dał nam kukurydzę, też jakoś zupełnie inaczej doprawiona. Zaczęliśmy się go pytać co w zasadzie przed chwilą zjedliśmy i on rzucił jakąś nazwę. W domu wyszukaliśmy, że to była galaretka z konjak (jak te niskokaloryczne makarony) z jakimś dodatkiem (nori?). W dalszej części tańczyły panie jakieś tradycyjne tańce i nawet jedna mnie zapraszała, ale się nie odważyłam.

0:00
/0:13
0:00
/0:29

Piękny wschód księżyca był, a na Fuji było widać światełka, które idą przy jednej z dróg na szczyt.

Acha. Kupiliśmy serek, coś pomiędzy żółtym a topionym o smaku cytrusowym z ostrymi papryczkami 😀