Shirahama- Hikone - Magome-juku

Shirahama- Hikone - Magome-juku

Na początek dnia przegląd zwierząt domowych

Dzisiaj przed nami długa, całodzienna droga, ale z przerwami.

Pierwsza przerwa na Mszę św w następnym większym mieście. Wszystko po japońsku, nic nie wiadomo, wielka tajemnica wiary. Na samym końcu, przy ogłoszeniach wszyscy zaczynają się oglądać, no to my też się oglądamy, a okazało się, że to o nas chodzi. Podeszła do mnie pani i poprosiła, żebym wyszła na środek i nas przedstawiła. Najlepiej po japońsku 😀 Albo w łatwym angielskim. No to poszłam i coś tam powiedziałam.

Pozniej była długa jazda. Nasza trasa przebiegała obok Hikone, gdzie znajduje się słynny zamek, więc akurat można było się zatrzymać na obiad i zwiedzanie. 

Obiad znowu kupiony w supermarkecie, gotowe zestawy typu kurczak z ryżem i jakąś kapustą. Albo sam kotlet schabowy, sushi i wiele innych dziwnych rzeczy. Fajne jest tu to, że w prawie każdym supermarkecie jest mikrofalówka, więc można sobie taki zestaw podgrzać i na miejscu zjeść (często są też stoliki). No i te ceny! Są różne, ale już tak od 3-4 euro można spokojnie się najeść.

Później przyszedł czas na zwiedzanie zamku, a znowu było gorąco jak w piekle. A do zamku trzeba znowu pod górę przez dwie fosy i chyba trzy bramy. Sam zamek malutki, ale robi wrażenie. Można wejść do środka, ale salę są puste i pomiędzy piętrami są bardzo strome schody, tak, że ludzie ledwo tam zejść potrafią.

W drodze do auta natrafiliśmy na jakiś festyn. Dzieci dostały lody, ja pooglądałam sobie grupę taneczną.

0:00
/0:15

Dojechaliśmy już po zmroku jakimiś krętymi dróżkami na koniec świata, do górskiej wioski, po której nie mogą nawet auta jeździć, tylko parkuje się przed nią.

Dochodzimy do hostelu, a tam w jadalni na matach siedzą Włosi w kimonach i piją piwo. To sobie myślę, że nieźle im odwaliło, żeby tak się przebierać. Meldujemy się, pani daje nam klucze, ręczniki i … kimona 😀 Super było się w nie ubrać po prysznicu.

Wieczorem już wszyscy po korytarzach w nich chodzili, super klimat!