Notkarspitze z Ettal
Następna wycieczka z listy „chce zrobić”. Miało być coś niedaleko i szybko, więc padło na Notkarspitze. Wprawdzie jest ponad 1100 metrów w górę, ale mała odległość, więc całość miała się zamknąć w 4,5 godzinach (zeszło mi dłużej).
Wstaję przed świtem i jadę! Widoczność wspaniała, już na południu Monachium widać całe Alpy jak na dłoni, do tego wschód słońca z różową poświatą, bajka!
First things first, więc najpierw parkuje przy klasztorze w Ettal i idę na Mszę. Ksiądz kazał nam się patrzeć na kopułę bazyliki, żeby oglądać świętych w niebie i odkryłam tam naszego Korbiniana z niedźwiedziem.





Na zewnątrz już całkiem widno, słońce świeci na całego, więc biorę plecak i ruszam. Najpierw muszę przejść przez wioskę i przechodzę obok mojego ulubionego domu, jak dla mnie domu Muminków 😀


Przez pola szybko dochodzę na szlak i się zaczyna: stroma ścieżka w górę i tylko w górę i stromo w górę. Czasem jeszcze przez korzenie. Jest tak stromo, że tak jak nie lubię, tak jestem zmuszona robić pauzy. Ale za to widok na dolinę robi się co raz lepszy, można z góry oglądać klasztor i torfowiska.







Później jest już tak stromo, że co chwila są łańcuchy i już wiem, że na pewno nie będę schodziła ta sama drogą.


Po ponad godzinie przechodzę w końcu na druga stronę zbocza i tam otwierają się nowe widoki na kotlinę. Droga trochę się wypłaszcza, ale za to jest mocno wyeksponowana, są skałki na które trzeba się wspiąć, trochę lin asekurujących. W końcu dochodzę do kotlinki, a tam śnieg!




Jeszcze z 300 metrów w górę, trochę po śniegu (zaczęłam się martwić, czy dam radę wejść bez moich raczków), w końcu w oddali widać szczyt! No i otwiera się panorama Alp na drugą stronę.



U góry jest słonecznie ale wieje i to dosyć mocno. Jest kilku ludzi, wszyscy chowają się gdzieś poniżej szczytu przed wiatrem. Zjadam kanapki, przepyszne ciasto czekoladowo -dyniowe (+ 10 punktów do smaku po takim wysiłku) i zbieram się do zejścia w dół.




Droga prowadzi grania przez dwa mniejsze szczyty. Jest czasem stromo, ale nie trzeba tak balansować nad przepaścią.


Z Ochsensitz można jeszcze ostatni raz pooglądać klasztor z góry. Później jest dosyć długie zejście przez las, na szczęście nie aż tak strome.





Doszłam do klasztoru, kupiłam piwo od benedyktynów i tak skończyła się ta przygoda.

