Nagano - Nikko

Nagano - Nikko

Wyjechaliśmy dzisiaj z Nagano, na pożegnanie Maciek elegancko ukłonił się w pas dziadkowi, który prowadzi hotelik i pojechaliśmy dalej. Trochę mamy niedosyt miejsca, bo jest tam sporo do zobaczenia jeszcze. 

W drodze do Nikko zatrzymaliśmy się najpierw w parku wulkanicznym, na zboczu ciągle aktywnego jeszcze wulkanu. Ponoć odwiedzał ten park kiedyś nawet sam John Lenon.

0:00
/0:12

Są wielkie pola lawy, pomiędzy nimi ścieżki i świątynię. Nie wiemy dokładnie, czy z wulkanu się rzeczywiście dymiło, czy to chmury były.

Następny przystanek przy niesamowitym wodospadzie. Nie jest jakoś spektakularnie wysoki, ale cały, równo spływa ze skalnej półki.

Dalej była długa jazda przez przepiękne góry; widać po nich, że to w większości wulkany są.

Śpimy dzisiaj trochę poza Nikko, w małym miasteczku, gdzie jest piękna rzeka i góry, ale ogólnie koniec świata. Wybraliśmy się na  wieczorny spacer i największą atrakcją była fontanna z muzyką i wybuchami, i sklep 7-eleven, który nie przestaje mnie zadziwiać. Co się tam wejdzie, to jakieś zupełnie niespotykane produkty. I ludzi w kimonach.

0:00
/0:16

Dzisiaj kupiłam sobie makgeolli, w zasadzie koreański tradycyjny alkohol z fermentowanego ryżu. Ale z kwasem mlekowym, więc ma taką dziwną, mętną warstwę.