Majówka

Majówka

Wszystko zaczęło się od filmu „Ukryte życie”, o Franzu Jagerstätter.

Zobaczyłam najpierw sama, później pokazałam w domowym kinie. To taki film, który sie zobaczy i o który zostaje w pamięci.

Po filmie zaczęłam jeszcze szukać szczegółów, dokumentów historycznych, zdjęć w necie. Zorientowałam się, że on żył całkiem niedaleko od nas, jakieś 1,5 h drogi samochodem. Jego dom jeszcze stoi i można go zwiedzać.

Do Franza mieliśmy jechać już w zeszłym roku, ale nie było czasu. Później była zima, więc zimno, nie chce się w ogóle z domu wychodzić. No i zdecydowałam w końcu, że skoro w końcu przyszła wiosna to trzeba działać.

W googlach długo nie było żadnej informacji o godzinach otwarcia, ale ostatnio pojawił się link, pod którym można się zapisać online na konkretny termin.

Anmeldung für einen Besuch des Jägerstätter-Hauses
Anmeldung für den Besuch des Jägerstätter Hauses und/oder Führungen in der Kirche und am Friedhof.

Zapisałam się, dostałam maila z potwierdzeniem, można było jechać.

Przed domem przywitała nas bardzo mila przewodniczka (oprowadza po niemiecku i angielsku) i od razu zaprowadziła nas do pierwszego pokoju/ kuchni. Usiedliśmy przy stole i zaczęła opowiadać historie Franza. Wiadomo, że była jakoś przeszkolona, ale nie był to przewodnik „z urzędu”, tylko kobieta z wioski, która zna ta rodzinę (córki jeszcze żyją), spotykała się z zona Franca: Franciszka (bo ona dożyła ponad 100 lat!), ich historie opowiadali jej dziadkowie, którzy to wszystko przeżyli.

W całym domu jest jeszcze kilka oryginalnych przedmiotów, np. stół, przy którym siedzieliśmy, zegar, chusty wyszywane przez Franciszkę

Pogadaliśmy, ja ją wyściskam i pojechaliśmy dalej do kościoła, przy którym jest grób Franca i jego zony.

Tak całkiem przypadkiem po drugiej stronie, ale tylko kilka km dalej jest Tittmoning, do którego też już od bardzo dawna chciałam pojechać, odkąd przeczytałam biografie Benedykta. Opisuje to miejsce jako „raj swojego dzieciństwa”. Mieszkał tam w kamienicy przy rynku, z okna widział kolumnę Matki Boskiej. Pojechaliśmy na rynek i wszystko jest jak było: kamienica, rynek i kolumna.

Przeszliśmy uliczkami na zamek, który w sezonie można zwiedzać (my byliśmy ciut za wcześnie).

Zrobiło się prawie południe, słonce grzało, wiec podjechaliśmy nad jezioro. Do samego końca nie wierzyłam, ze ktokolwiek będzie się kąpał, ale chłopacy dali rade, chociaż woda miała tylko 18 stopni. Ale pięknie było chociaż posiedzieć na pomoście i pomoczyć nogi.

Następny na liście, bo na naszej drodze powrotnej, był klasztor Raitenhaslach z XI wieku. W zasadzie to nie klasztor, ale cały kompleks klasztorny, bo i kościół, i klasztor, straty browar i jakieś budynki gospodarcze. Jedzie się polami, wioskami, jakiś koniec świata i nagle coś takiego! Przepiękne, stare budynki, niesamowity kościół i widok na Inn. Z ogrodów można zejść nad rzekę, jest kawiarenka, jakieś szlaki do spacerowania. Na prawdę warto tam przyjechać.

Już na sam koniec kościołek pielgrzymkowy Maria Himmelfahrt. Taki dosyć typowy, ale z bardzo ciekawa historia. Jak w roku 1806 nastąpiła sekularyzacja w Niemczech burzono wtedy wiele kościołów i klasztorów. Tez ten kościół miał być zburzony, ale okoliczni chłopi się skrzyknęli i nie pozwolili ruszyć kościoła.

W środku oglądać obrazki wotywne (niestety za pleksi), a za kościołem rozciąga się panorama na Inn aż do zamku Burghausen.

I to tyle. Całą trasę wycieczki można znaleźć poniżej:

Majowka – Google My Maps
Majowka