Kaisertal & Thierberg

Kaisertal & Thierberg

Jakimś socjalistycznym cudem okazało się, że przysługuje mi jeszcze jeden dzień urlopu. Na początku były to nawet 3 dni, ale HR zrobiło jakąś korektę i wyszedł jeden. Zanim dojdą do wniosku, że to wszystko to tylko pomyłka szybko zdecydowałam się na wolny piątek. Zawsze tak około środy zaczynam oglądać prognozy pogody na weekend w górach; teraz miało być nieprzyjemnie, za to full słońce w piątek. Spakowałam się i pojechałam na zagraniczne wakacje 😀

Szło ocieplenie, trzeci stopień zagrożenia lawinowego, więc nie było się co pchać na jakieś wysokości, za to wymyśliłam sobie spacer przez Kaisertal, z widokami na moje ulubione góry. Niby dolina, ale do bacówki miałam prawie 800 metrów w górę i kilka ładnych kilometrów.

Wejście do doliny zaczyna się schodami, wieloma schodami. Bardzo dobry sposób na rozgrzanie się w mroźny poranek. Od razu ma się też przepiękne widoki na twierdzę w Kufstein i dolinę rzeki Inn. Góry ośnieżone, ale droga zupełnie sucha. Do czasu, aż skręciłam w boczną drogę i nagle znalazłam się w środku zimy. Potrzebne były raki i ochraniacze śnieżne. Chwilę dalej totalna bajka: słońce wzeszło zza gór, niebieskie niebo i śnieg spadający z gałęzi.

Doszłam pod bacówkę, ale pogoda była tak piękna, a słońce tak grzało, że aż żal było siedzieć w środku. Śniadanie zjadłam na ławce przed, że wspaniałym widokiem. Jeszcze tylko chwila przy kapliczce i inna drogą zaczęłam schodzić do parkingu.

Po drodze mija się kilka bardzo starych gospodarstw i kapliczek (kapliczka św Antoniego jest z 1703 roku!). Cały dzień widziałam też ślady sarenek na śniegu i w końcu udało mi też też je wypatrzeć w oddali. 

Jak już się jest w Austrii, to trzeba koniecznie lokalne sery kupić. Podjechałam do sklepu, zrobiłam zakupy i stwierdziłam, ze jeszcze tak wcześnie jest, że dam radę odwiedzić inne miejsce, dopiero co odkryte w internecie kilka dni wcześniej. 

Jest to dawna twierdza Thierberg, znajdująca się na górze naprzeciw Kaisertal. Można się przejść z miasta, można bardzo wysoko podjechać autem. Wybrałam drugą opcję i trochę się stresowałam, bo była to wąska, kręta, górska droga szerokości jednego auta. Nie mam pojęcia, jak się na niej auta mijają…

Ale dojechałam pod stara, klimatyczną gospodę i ruszyłam stamtąd do dawnej twierdzy. Teraz jest tam kościółek pielgrzymkowy, a zaraz obok mieszka jeden z ostatnich, jeśli nie ostatni pustelnik Austrii.

Przy kościółku otwarte drzwi z napisem, że jeśli otwarte, to proszę wchodzić. No to weszłam 😀 A tam kręte schody w wieżyczce, po obu stronach stare drzwi. Na górze salka z obrazami, książkami, darami wotywnymi i ogromna szopka, która się rusza, jak się wrzuci pieniążek. No niesamowite miejsce!

0:00
/0:38

Przy kościółku/ pustelni stoi jeszcze sredniowieczna wieża zamkowa, myślałam, że zamknięta, ale drzwi znowu były otwarte i zachęcały do wejścia. W środku mini muzeum, na górze taras widokowy na Kufstein i góry. I to tyle urlopu, w poniedziałek zaczyna ostatnie dwa tygodnie w tej firmie.