Kaisergebierge
Ten cały długi weekend miał wyglądać inaczej. Była już rezerwacja w schronisku, dzieci się cieszyły, ale pogoda pokrzyżowała nam plany. Z trzech dni w dwóch miało padać (na takiej wysokości był możliwy nawet śnieg), wiać i ogólnie być niemiło. Ale piątek - samo słońce! Wyruszyliśmy więc tylko w dwójkę do Austrii, żeby jak najlepiej wykorzystać tą piękną pogodę po bardzo szarym tygodniu.

Na początku kawa w bardzo przytulnej, tyrolskiej kawiarence. A później już trzeba było się zbierać i po prostu iść w górę. Startowałyśmy z Scheffau am Widem Kaiser i jest to niesamowite miejsce, bo już z dołu, z wioski widać ogromne ściany skalne. Najpierw trochę szłyśmy przez las, a nawet wąwóz i tam było już widać jesień. Temperatura też nie za wysoka, ale jak się idzie pod górkę z plecakiem, to szybko można się rozgrzać.



Na początku szło z nami trochę ludzi, ale dosyć szybko się odłączyli, a może to my odłączyłyśmy się od nich. Chyba jedyne czynne schronisko w okolicy przyciągało wszystkich, my poszłyśmy dalej i wyżej, robiąc ogromne koło poniżej szczytów.
Droga bajkowa, przez polany, ze skałkami, strumieniami, w końcu przez drogę przeskoczyła nam kozica. A jak się zaczęłyśmy rozglądać, to okazało się, że z niedalekiej odległości przygląda się nam wiele par oczu 😀





Przy szlaku stoi sporo bacówek, czynnych w lato, teraz zamkniętych, ale przy każdej jest woda. A w wodzie piwo i inne napoje 😀 Samoobsługa i opłata do skarbonki.



W końcu doszłyśmy na poziom kosodrzewiny i tam droga zaczęła być bardziej wymagająca, bo trzeba się było wspinać trochę po skałkach, przechodzić przez wystające korzenie, nawet wchodzić po schodach. Ale widoki co raz lepsze, aż do lodowców pewnie w okolicach Grossvedediger.






Po przetrawersowaniu sporego odcinka zrobiłyśmy popas na hali i już schodziłyśmy w dół.




Już blisko wioski wypiłyśmy piwko i zaczęłyśmy iść w stronę auta, ale okazało się że droga idzie przez wąwóz z mostami zawieszonymi wysoko nad strumieniem, a dodatkowo można było wejść do XVI- wiecznej kopalni (tylko trochę weszłyśmy, bo światło było zepsute)!







W wiosce jeszcze obowiązkowo kupiłyśmy lokalny ser, weszłyśmy do kościółka i wbiłyśmy się w wieczny korek na autostradzie Salzburg -Monachium 😭