Johannisfeuer Ehrwald

czyli ogień św Jana w najkrótszą noc roku. W całych Alpach ludzie palą ogniska na szczytach w czasie tej nocy, ale w Ehrwald dodatkowo tworzą z tych ognisk obrazk. Jest to tradycja sięgająca XIV wieku i jest wpisana na listę UNESCO. Wszystko zaczyna się po zmroku, więc wyruszyliśmy z domu dopiero po południu.
Pierwszy przystanek: wodospad Häselgehr, tuż za niemiecka granica.

Aż dziw, że nigdy wcześniej tam nie dotarlismy! Z parkingu idzie sie tam może 5 minut a cala okolica wygląda spektakularnie. Woda zimna, ale Marcel się wykąpał, a Krzysiek wspiął się na szczyt wodospadu.




W Ehrwald wybralismy ścieżkę spacerową dla dzieci z widokami na Seebenwasserfall.

Idzie się wzdłuż strumyka, a po drodze sa rozne tablice informacyjne i atrakcje dla dzieci.









Jest np Kneippanlage, w której można sobie odmrozić nogi ;)

Ale najpiękniejsze są widoki: z przodu wodospad, a z tyłu masyw Wetterstein



I łąki całe w kwiatach



Później pojechaliśmy do kościoła w Lermoos i to nas uratował, bo chociaż było dopiero po 19, to zajęliśmy chyba ostatnie wolne miejsce na parkingu w całym mieście i okolicy. Później wszyscy już tylko jeździli z miejsca na miejsce szukając kawałka, na którym można by się zatrzymać, aż w końcu utworzył się korek i całe miasteczko stanęło.

Z parkingu przeszliśmy na łąki, żeby rozłożyć się i czekać na spektakl. Już całkiem dużo ludzi się zabrało, z kocykami, piknikami, atmosfera festiwalowa.



Siedzielismy sobie na równinie, a dookoła ogromne szczyty. Widoki bajkowe!

W końcu słońce zaczęło zachodzić i na gorach zaczely się zapalać pojedyncze ogniska. Pierwszy pojawił się napis „400“ (później obok był obrazek kościoła, więc chyba to jego rocznica była)

No i zaczęły góry rozbłyskiwac z każdej strony. Jakieś mniej skomplikowane znaki można było od razu rozpoznać, inne zapalały się stopniowo.





Bylo co raz ciemniej i w końcu na każdej górze dookoła powstał jakiś znak, chyba setki ognisk paliło się na graniach










Kiepskiej jakości zdjęcia nie są w stanie oddać tej atmosfery, to trzeba zobaczyć na żywo!