Brauneck we mgle

Brauneck we mgle

Bardzo chciałam dzisiaj pojechać w góry, ale gdzieś blisko. Wymyśliłam sobie Lenggries i Brauneck, bo to ładna góra i jeszcze można zjechać kolejka. Ale kolejka przyciąga też ludzi, dużo ludzi, a zupełnie nie miałam ochoty na tłumy. No i trochę poszukałam i wymyśliłam, że wejdę na Baruneck, ale nie od strony kolejki, tylko przez dolinę Längeltal, bo to takie raczej nieznane miejsce.

Wstałam, pojechałam, a im bliżej gór byłam, to tym większa mgła i jakieś chmury. Ale nic, zaczęłam iść dolina, słuchałam audiobooka, wszystko super, ładny las. Ale im wyżej wchodziłam, tym więcej się tej mgły robiło.

W końcu doszłam do miejsca, gdzie powinni dawać coś ciepłego do picia, ale wszystko zamknięte, a przed chałupa obok jacyś chłopacy grzali się przy ognisku. Myślałam, że ogrzeje się przy kawie, przeczekam mgle, spytam o warunki na górze, a tu nic. A mgła tak gęstnieje, że to już prawie mżawka.

W końcu zaczęła się droga przez małe skałki, przy potoku, bardzo ładna, ale też stroma. Długo zastanawiałam się, czy by jednak nie zawrócić, bo wejście jest łatwo, gorzej z zejściem w takich warunkach . Ale poszłam dalej, a droga robiła się co raz ciekawsza, z przejściami przez potok i miejscami obitymi linami.

Wyszłam z lasu i tak! Widać słońce przez mgłę! To mi dało jakąś nadzieję, że będzie lepiej.

Doszłam pod bacówkę, zjadłam kanapkę, a tu znowu prawie mżawka, jakoś ciemno i zimno tak, że ubrałam puchówke…

Już chciałam się wracać inną ścieżką, ale okazało się, że to ledwo wychodzony ślad w trawie, jednak nie chciałam iść w taka dzicz we mgle. Schodzić też nie, bo skały śliskie, trzeba było dalej iść w górę. No i tak idę i idę, słońca dalej nie ma, a do tego jakby czarne chmury naszły. Podchodzę bliżej, a to ogromne ściany skalne!

Weszłam jeszcze kilka metrów w górę i już było widać ogromne słońce!

Doszłam na przełęcz i okazało się, że nad dolinami wiszą nisko chmury, a powyżej jest niebieski niebo. Przepiękny widok! Z jednej strony masyw Benediktwand, z drugiej droga grania w stronę Brauneck.

Zrobiłam sobie popas nad przepaścią z dalekim widokiem na lodowiec Grossglockner i ruszyłam dalej, bo jeszcze daleka droga przede mną była.  

Na grani już było trochę turystów, którzy wjechali z drugiej strony kolejka i robili po niej pętlę. Niektórzy się mnie pytali, czy daleko jeszcze, a jak się pytałam „dokąd?“, to nie potrafili mi odpowiedzieć 😀 Ja w każdym razie szłam już ciągle w dół. Jedną drogą, którą chciałam wracać była zbliża i musiałam się wracać trochę, żeby znaleść inne zejście, ale się udało.

Tylko z każdym metrem w dół wchodziło się w chmury. Znowu zła widoczność i mokro.

Przeszłam przez jedną podmokniętą łąkę i prawie mi but w błocie został..

Ale szłam znowu sama, spotkałam tylko jednego faceta. W pewnym momencie wyszłam na polane i otworzył się widok na juz prawie całkowicie słoneczne Lenggries i jesienny las. Zeszłam już ostatnie kilometry do auta, mijając po drodze kilka ładnych kapliczek. 

To była długa i ciężka wycieczka, ale chyba ja powtórzę w przyszłym roku, przy lepszej pogodzie, żeby nacieszyć się ponoć przepięknymi widokami na skalne ściany 😌